sobota, 27 października 2007
A ZNAK BĘDZIE CI DANY... (1)
Kiedy Irena poinformowała mnie, że wybiera się na zajęcia Klubu Ludzi Sukcesu, udałem zainteresowanie. Wolałem gdzieś się umówić, pobyć sam na sam (lubię
samotność we dwoje !)...
No cóż. Nasza znajomość była na takim etapie, że ryzykiem było odwodzenie jej od tego zamierzenia, zważywszy żar słów i blask oczu. To prawda - kiedy mi wyjaśniała
"co z czym się je", mój wzrok zawisł na jej ustach, ale myśli wędrowały po bardziej frywolnych obszarach.
Poszliśmy. Przed zamkniętą bramą (było 15 minut przed czasem) zastaliśmy jednego, przesympatycznego młodego człowieka. Wkrótce doszedł drugi, za chwilę dwie
nastolatki, kolejny dojrzały mężczyzna i wkrótce nasze grono liczyło kilkanaście osób. Każdy przedstawiał się z imienia i włączał luźno do rozmowy...
W pewnym momencie jedna z nastolatek zwróciła się do mnie:
- Jakie, każdy z nas, ma imię ? -
Zbaraniałem. Z trudnością przypomniałem sobie jedno:
- Paweł ! - Tak, tak... To było moje własne. Pomyślałem sobie "Ale wpada ! Dopiero będą sie ze mnie nabijali". A tu nic ! Towarzystwo gada sobie w najlepsze, jakby nikt niczego
nie zauważył !
Wkrótce zapomniałem o wpadce...
- Słuchajcie ! - podniósł głos jeden z mężczyzn, przekrzykując gwar rozmów - Niech każdy z nas sie przedstawi i powie dwa słowa o sobie ! -
Ucichły rozmowy i osoba po mojej prawej rozpoczęła. Kółko zamknęło się na mnie.
Zrozumiałem takt i kulturę grupy Klubu Ludzi Sukcesu - abym nie poczuł się nieswojo, zainicjowali zabawę, abym wszystkich mógł poznać ! I to z imienia ! Poczułem się, jakbym znał ich od dawna.
To był KLS - 9 ze Zduńskiej Woli, którego Prezydentem jest Jadwiga Borkiet, aktualny Prezes Akademii Mądrego Życia.
czwartek, 25 października 2007
MAŁPECZKA
Jakie to trudne !! Linki, posty, HTML, moderowanie, JAVA-coś
tam...To przecież nauka kolejnego języka obcego ! Gdyby ktoś przed
paru laty powiedział mi, że będę się zajmował TAKIMI sprawami -
- zaśmiałbym mu się w nos: - "Nigdy !" Teraz wiem, że nigdy...
nie należy mówić "nigdy".
Więc siedzę nad moim laptopem jak małpeczka, próbując
wprowadzić liczniki do moich blogów! W jednej ręce banan a drugą,
jednym palcem, stukam w klawiaturę (to nie ta od fortepianu!).
Czoło zmarszczone, jęzor wysunięty, "gały jak spodek cały"
i małpuję, co mi życzliwa osoba wypisała w e-mail (jak się to
odmienia ?!).
A niechby, broń Boże, coś w kompie "bździuknęło" ! Jak
typowa małpeczka zwiewam do kuchni (tam są banany) i ostrożnie
wyglądam zza winkla, czy coś nie chce mnie ugryźć...
Jaki to wysiłek dla mojej biednej mózgownicy !! Jeszcze mi się
cewki przepalą !! Jakby co, to buziaczki dla wszystkich !! Pablito.
tam...To przecież nauka kolejnego języka obcego ! Gdyby ktoś przed
paru laty powiedział mi, że będę się zajmował TAKIMI sprawami -
- zaśmiałbym mu się w nos: - "Nigdy !" Teraz wiem, że nigdy...
nie należy mówić "nigdy".
Więc siedzę nad moim laptopem jak małpeczka, próbując
wprowadzić liczniki do moich blogów! W jednej ręce banan a drugą,
jednym palcem, stukam w klawiaturę (to nie ta od fortepianu!).
Czoło zmarszczone, jęzor wysunięty, "gały jak spodek cały"
i małpuję, co mi życzliwa osoba wypisała w e-mail (jak się to
odmienia ?!).
A niechby, broń Boże, coś w kompie "bździuknęło" ! Jak
typowa małpeczka zwiewam do kuchni (tam są banany) i ostrożnie
wyglądam zza winkla, czy coś nie chce mnie ugryźć...
Jaki to wysiłek dla mojej biednej mózgownicy !! Jeszcze mi się
cewki przepalą !! Jakby co, to buziaczki dla wszystkich !! Pablito.
poniedziałek, 22 października 2007
"ZABLOGOWAŁEM SOBIE"!!
Udało się ! "Zablogowałem sobie" ! Zresztą dzięki mądrzejszym ode mnie. Co ciekawe: zauważyłem, że każda zmiana w moim życiu owocowała potężnym impulsem "do przodu".
Tak też było w przypadku Ireny. Do momentu, w którym zapragnąłem Ją poznać bliżej, żyłem w pewnej stagnacji. Mając przez wiele lat kontakt z filozofią ZEN i japońskimi formami walki, wszystko przyjmowałem ze spokojem, graniczącym wręcz z obojętnością. Uczucie szczęścia spostrzegałem jako coś ulotnego,przemijającego... Coś, co może, ale nie musi zaistnieć. A jeżeli nawet odchodzi, jest to przyjmowane bez żalu. Emocje wyrażałem jedynie w wierszach, przeskakując z jednej na drugą, w zależności od potrzeb.
Poznanie Ireny było niesamowitym "kopem". Kupno mieszkania po rozwodzie (blisko Jej miejsca pracy), kapitalny remont, założenie drugiej firmy, organizacja życia "na wszystkich frontach" - i to w sześć miesięcy ! Nawet wypadek drogowy i poważny uraz klatki piersiowej nie wstrzymał moich działań.
Nota bene, to było wspaniałe odkrywać Jej duszę (p. blogi Ireny Kubiś), chronioną przez Nią uporczywie za podwójną gardą. Od początku podziwiałem Jej ogromne samozaparcie w radzeniu sobie z trudnościami dnia codziennego (od ciasnego mieszkania począwszy do wychowania córeczki). Tak od jedenastu lat ! Siła Jej ducha była dla mnie wzorem.
Stopniowo zaczęliśmy się zbliżać. W pewnym momencie odkryłem Jej fantastyczną osobowość, ogromne zdolności, głęboki umysł, rzadko spotykaną sprawność umysłową... Wiem teraz, że kryła to uparcie przed całym światem od wielu, wielu lat ! Dlaczego ?! Chyba całą swoją ogromną siłę pragnęła poświęcić dziecku i... przetrwaniu. Może bała się, że ŚWIAT zażąda od Niej "daniny" za jej szczególne cechy. Z kolei z niezwykłą delikatnością i taktem wprowadziła mnie w nurt Klubów Ludzi Sukcesu i Akademii Mądrego Życia, ale o tym w osobnym poście.
Zauważyłem, że moje życie było podobne. Starałem się zawsze "płynąć z prądem", aby mnie nie zauważono i nie wymagano ode mnie tego, czego nie miałem ochoty dawać.
Dzięki Irenie jestem szczęśliwy 24 godz./dobę, zacząłem tworzyć swoje życie aktywnie i, jak widzicie. "zablogowałem sobie". Fajnie, nie ?
Tak też było w przypadku Ireny. Do momentu, w którym zapragnąłem Ją poznać bliżej, żyłem w pewnej stagnacji. Mając przez wiele lat kontakt z filozofią ZEN i japońskimi formami walki, wszystko przyjmowałem ze spokojem, graniczącym wręcz z obojętnością. Uczucie szczęścia spostrzegałem jako coś ulotnego,przemijającego... Coś, co może, ale nie musi zaistnieć. A jeżeli nawet odchodzi, jest to przyjmowane bez żalu. Emocje wyrażałem jedynie w wierszach, przeskakując z jednej na drugą, w zależności od potrzeb.
Poznanie Ireny było niesamowitym "kopem". Kupno mieszkania po rozwodzie (blisko Jej miejsca pracy), kapitalny remont, założenie drugiej firmy, organizacja życia "na wszystkich frontach" - i to w sześć miesięcy ! Nawet wypadek drogowy i poważny uraz klatki piersiowej nie wstrzymał moich działań.
Nota bene, to było wspaniałe odkrywać Jej duszę (p. blogi Ireny Kubiś), chronioną przez Nią uporczywie za podwójną gardą. Od początku podziwiałem Jej ogromne samozaparcie w radzeniu sobie z trudnościami dnia codziennego (od ciasnego mieszkania począwszy do wychowania córeczki). Tak od jedenastu lat ! Siła Jej ducha była dla mnie wzorem.
Stopniowo zaczęliśmy się zbliżać. W pewnym momencie odkryłem Jej fantastyczną osobowość, ogromne zdolności, głęboki umysł, rzadko spotykaną sprawność umysłową... Wiem teraz, że kryła to uparcie przed całym światem od wielu, wielu lat ! Dlaczego ?! Chyba całą swoją ogromną siłę pragnęła poświęcić dziecku i... przetrwaniu. Może bała się, że ŚWIAT zażąda od Niej "daniny" za jej szczególne cechy. Z kolei z niezwykłą delikatnością i taktem wprowadziła mnie w nurt Klubów Ludzi Sukcesu i Akademii Mądrego Życia, ale o tym w osobnym poście.
Zauważyłem, że moje życie było podobne. Starałem się zawsze "płynąć z prądem", aby mnie nie zauważono i nie wymagano ode mnie tego, czego nie miałem ochoty dawać.
Dzięki Irenie jestem szczęśliwy 24 godz./dobę, zacząłem tworzyć swoje życie aktywnie i, jak widzicie. "zablogowałem sobie". Fajnie, nie ?
niedziela, 21 października 2007
O SOBIE
Urodziłem się 28 sierpnia 1952 r. we Wrocławiu.
Po krótkim pobycie w Krośnie Odrzańskim, wraz z rodzicami prze-
niosłem się do Wschowy, gdzie ukończyłem Szkołę Podstawową oraz,
w 1971 r., Liceum Ogólnokształcące. Także w tym okresie ukończy-
łem Ognisko Muzyczne oraz Średnią Szkołę Muzyczną ( klasę for-
tepianu ). Byłem samoukiem gry na gitarze oraz wokalistą. W
szkole średniej zapoczątkowałem swą największą pasję - sporty
walki. Następnie ukończyłem Akademię Medyczną we Wrocławiu.
Pracę zawodową rozpocząłem w województwie łódzkim, gdzie
mieszkam do chwili obecnej, prowadząc własne firmy (Sieradz,
Zduńska Wola).
W pismach studenckich umieszczałem krótkie opowiadania
a w prasie lokalnej propagowałem idee karate.Wiersze, które
tworzyłem, służyły wąskiemu gronu przyjaciół i znajomych.
Po tomiku " Cztery pory życia " wyedytowałem drugą pozycję -
- "Wysyłam Dusze", w której część wierszy została napisana
przed laty. Ku mojemu zaskoczeniu - nie straciły na aktual-
ności. Następnie został wydany tomik "Wiersze miłosne i
erotyczne" oraz fantaza poetycka "Karakal i Rysica".
W przygotowaniu są dalsze tomiki.
Po krótkim pobycie w Krośnie Odrzańskim, wraz z rodzicami prze-
niosłem się do Wschowy, gdzie ukończyłem Szkołę Podstawową oraz,
w 1971 r., Liceum Ogólnokształcące. Także w tym okresie ukończy-
łem Ognisko Muzyczne oraz Średnią Szkołę Muzyczną ( klasę for-
tepianu ). Byłem samoukiem gry na gitarze oraz wokalistą. W
szkole średniej zapoczątkowałem swą największą pasję - sporty
walki. Następnie ukończyłem Akademię Medyczną we Wrocławiu.
Pracę zawodową rozpocząłem w województwie łódzkim, gdzie
mieszkam do chwili obecnej, prowadząc własne firmy (Sieradz,
Zduńska Wola).
W pismach studenckich umieszczałem krótkie opowiadania
a w prasie lokalnej propagowałem idee karate.Wiersze, które
tworzyłem, służyły wąskiemu gronu przyjaciół i znajomych.
Po tomiku " Cztery pory życia " wyedytowałem drugą pozycję -
- "Wysyłam Dusze", w której część wierszy została napisana
przed laty. Ku mojemu zaskoczeniu - nie straciły na aktual-
ności. Następnie został wydany tomik "Wiersze miłosne i
erotyczne" oraz fantaza poetycka "Karakal i Rysica".
W przygotowaniu są dalsze tomiki.
Subskrybuj:
Posty (Atom)